Nie do obrony. O "Przesłuchaniu" Ryszarda Bugajskiego

Informacja nadesłana
https://www.filmweb.pl/news/Nie+do+obrony.+O+%22Przes%C5%82uchaniu%22+Ryszarda+Bugajskiego-147611
"Przesłuchanie" to pierwszy polski film, który ukazał się w stanie wojennym w drugim obiegu, poza zasięgiem cenzury.  Robi wrażenie nie tylko jako dzieło filmowe – choć to obraz bardzo udany – ale również jako pewnego rodzaju świadectwo, którego dotąd w polskiej kinematografii nie było. To wypowiedź antykomunisty, który analizuje stalinizm i zadaje pytanie, jak to w ogóle było możliwe - pytanie tak prostolinijne, że aż naiwne. Tak naturalne, że kompletnie zaskakujące. Po wszystkich podchodach literatów i filmowców, którzy próbowali je zadać lub bodaj zasugerować, po wszystkich wysiłkach, by jakoś żyć bez tej odpowiedzi. Bugajski złamał pewien kod, w którym wszyscy funkcjonowali. Do tego stopnia, że premiera jego zatrzymanego filmu odbyła się już w nowym ustroju.


Na pojawienie się "Przesłuchania" z pewnością miało wpływ rosnące niezadowolenie społeczne i dojrzewanie solidarnościowego przewrotu, ale też dynamika polskiego kina. U schyłku lat 70. obrazy filmowców stają się coraz bardziej odważne. Podchwytują oni irytację społeczeństwa, zadają trudne pytania. Drogę wyznacza "Człowiek z marmuru", a potem "Człowiek z żelaza" Andrzeja Wajdy i "Barwy ochronne" Krzysztofa Zanussiego, pojawiają się młodzi zdolni – Feliks Falk, Filip Bajon, Agnieszka Holland, Krzysztof Kieślowski, Wojciech Marczewski, chwilę później Jerzy Domaradzki i Janusz Zaorski. Ale nawet na tle swojego pokolenia Bugajski zaskakuje radykalizmem. Jakby pojawił się, by zadać dokładnie to pytanie. Jakby tylko ono go interesowało. W swojej książce o "Przesłuchaniu" zdradza ówczesne lektury: "Ciemność w południe" Arthura Koestlera, "Wielka czystka" Weissberga-Cybulskiego. Znaczący jest też wpływ rodzinnej tradycji: rodzice i wielu członków rodziny reżysera to przeciwnicy ustroju. Bugajski przygotowując się do pisania scenariusza dochodzi do istotnego założenia, by przedstawić losy przeciętnej osoby, nieuwikłanej w komunizm. Najlepiej kobiety.

Od połowy lat siedemdziesiątych reżyser był członkiem Zespołu "X", gdzie zrobił dwa filmy, telewizyjny i kinowy (wspólnie z Januszem Dymkiem), a także kilka telewizyjnych spektakli i dokumentów. Pod hasłem "debiut" kierownictwo Zespołu – oprócz Wajdy także Bolesław Michałek i Barbara Pec-Ślesicka – forsowało samodzielny, pełnometrażowy film Bugajskiego i kontrowersyjny scenariusz "Przesłuchania". Udało się to drogą przemyślnych forteli, w rezultacie których ominął on urząd cenzury. Scenariusz podobał się Wajdzie do tego stopnia, że sam chciał go zrealizować, co wprawiło "debiutanta" w przerażenie. Wajda wycofał się, ale jako szef Zespołu forsował swoją wersję kształtu filmu. Uważał, że trzeba wyciąć współczesny wątek dorosłej córki bohaterów (zagrała ją Małgorzata Zajączkowska). Z pomysłu wątku wycofał się w końcu sam Bugajski, co było korzystne dla wyrazistości obrazu. Podobne sporne kwestie miały miejsce podczas realizacji filmu jeszcze kilkakrotnie, najpoważniejsza dotyczyła wizji głównej postaci.


Przed scenariuszem "Przesłuchania" Bugajski napisał powieść na ten temat, na wypadek, gdyby do nakręcenia filmu nie doszło. Był przygotowany, że może udać się tylko tyle i najwyraźniej chciał zostawić choćby taki ślad. Pisanie powieści zapewne pomogło mu w pracy nad filmem, bo uruchomiło jego wyobraźnię.

Intensywne prace nad scenariuszem odbywały się pod Mrągowem, w posiadłości operatora Jacka Petryckiego i przy jego wydatnym udziale, w lipcu i sierpniu 1981. Zdjęcia do filmu rozpoczęły się pod koniec września, a zakończyły zasadniczo 4 grudnia (kilka koniecznych scen dokręcono przed feralną niedzielą 13-go). Nad montażem (Katarzyna Maciejko, Jacek Petrycki, Ryszard Bugajski) pracowano już w stanie wojennym, w zupełnie innych warunkach. Nad dźwiękiem i muzyką czuwała Danuta Zankowska, która nagrała także przebieg kolaudacji.


Władza odwlekała jej datę, by pozbyć się Andrzeja Wajdy, który pracował nad "Dantonem" i miał wyjechać do Francji. Skoro tylko do tego doszło, zaraz wyznaczono jej termin. Kolaudacja okazała się nieprzyjemną konfrontacją, podczas której przeprowadzono frontalny atak nie tylko na sam film, ale także na Zespół "X". W takim tonie przemawiał wiceminister Kultury i Sztuki ds. Kinematografii Stanisław Stefański, ale przede wszystkim niektórzy partyjni reżyserzy, którzy wzięli odwet za "Solidarność". Na sali panowało napięcie, spowodowane samym filmem, skrajnie odmiennymi poglądami politycznymi i osobistymi urazami. Na przykład obok Stanisława Kuszewskiego, który stracił w 1980 roku stanowisko rektora łódzkiej Szkoły Filmowej, oprotestowany przez własnych studentów, siedzieli artyści mocno zaangażowani w przemiany. W pewnym momencie głos chciał zabrać kierownik literacki Zespołu "Rondo", Andrzej Werner – publikujący w drugim obiegu i na krótko internowany po 13 grudnia – został jednak wyproszony z sali. Dotknęło to także Juliusza Burskiego, kierownika literackiego Zespołu "Perspektywa". W związku z tym wyszli też Wojciech Marczewski, wiceprezes Stowarzyszenia Polskich Filmowców oraz przedstawiciele Studia im. Irzykowskiego, Krzysztof Nowak i Jan Mogilnicki. Zostali natomiast mundurowi, którzy znaleźli się na sali z mocy stanu wojennego.


Kłopot co zrobić z filmem, który okazał się problemem, manifestował się m.in. poprzez określające go epitety. Jedni twierdzili, że to film historyczny, czasem po to, by go bronić jako wiernego epoce, która jednak jest już za nami, jak konsultantka obrazu prof. Maria Turlejska czy sam Wajda w liście do kolaudantów. Inni uważali, że jest współczesny, czyli rozliczeniowy, atakujący w istocie ówczesną władzę. Prof. Henryk Jankowski uznał "Przesłuchanie" za "moralitet ukazujący kilka postaw", ale minister Stefański twierdził, że to film polityczny. Rozważano także czy jest antysocjalistyczny, przy czym prof. Jankowski, broniąc filmu, dowodził, że nie jest, bo "myśmy się od tych praktyk odcięli". Nie wszyscy byli jednak przekonani, że to wystarczy.

Atakowi personalnemu przeprowadzonemu przez partyjnych reżyserów, przewodził sekretarz POP w Zespołach Filmowych, Mieczysław Waśkowski, kilka lat wcześniej obsadzony przez Wajdę w "Ziemi Obiecanej" w roli sekretarza fabrykanta Bucholtza. Ale to właśnie on godził najbardziej w szefa Zespołu "X" i podważał jego pozycję. Jednym z następstw tego ataku była faktyczna likwidacja Zespołu, która nastąpiła w rok po kolaudacji.

Atak ideowy przeprowadził Bohdan Poręba. Napadł on Bugajskiego o to, że zrobił film o kobiecie (wyraził się bardziej dosadnie), która trafiła do więzienia przez przypadek, a nie jako przeciwniczka komunistów. Linia ataku była zaskakująca, podobnie jak sposób rozumowania Poręby. Film "Daleka jest droga" (1963) o żołnierzach generała Maczka, który w PRL-u pozbawiony był obywatelstwa, wyeliminował go z zawodu. Wrócił na fali 1968 roku, wstępując do partii. Był zdolnym reżyserem, o czym świadczy "Hubal" (1973), kasowy i artystyczny sukces, z Ryszardem Filipskim w głównej roli. Podczas kolaudacji Poręba ujawnił ogromne emocje, bo okres stalinizmu fascynował go nie mniej niż Bugajskiego, ale z innych powodów.  


Czesław Petelski podczas dyskusji przypomniał m.in. Bugajskiemu i Zaorskiemu, że "nie jesteśmy w lokalu Regionu Mazowsze". Do wszystkich atakujących odniósł się nieobecny na kolaudacji Wajda w liście do ministra Stefańskiego. Polityczno-ideowy konflikt, jaki doszedł do głosu podczas kolaudacji, decyduje o jej znaczeniu. Linia podziału między partyjnymi, którzy przyznają, że film mówi prawdę, ale nie chcą dopuścić go na ekrany, broniąc status quo, a bezpartyjnymi, którzy twierdzą, że w takim razie trzeba pokazać go w kinach – przebiegała w istocie przez całe społeczeństwo. Nieliczni bronili jeszcze dawnych pozycji, które stale podmywał żywy nurt zmian, społecznej aktywności i sprzeciwu, ale nawet oni musieli przyznać – w toku coraz bardziej demokratycznej społecznej debaty od sierpnia 1980 do grudnia 1981 – że popełniono niewybaczalne błędy. A błędy te kwestionowały samą doktrynę. Gdyby generał Jaruzelski nie wprowadził stanu wojennego, zapewne nie opanowałby wewnętrznej sytuacji, ale skoro go wprowadził – odsłonił z całą mocą mizerię dogorywającego ustroju. Komuna nie miała już żadnych argumentów poza argumentem siły, nic poza czołgami i uzbrojeniem się po zęby. I to po 13 grudnia stało się zupełnie jasne. W tej sytuacji postawienie przez reżysera pytania o stalinizm i sportretowanie metod stosowanych nie tylko wobec ideowych przeciwników, ale zwykłych obywateli, takich jak bohaterka "Przesłuchania", sprowokowało prawdziwą burzę. Bugajski w istocie zadał systemowi druzgoczący cios – odsłonił najsłabsze miejsce, o którym nawet członkowie partii wiedzieli, że jest nie do obrony. Stąd wściekłość władzy, zatrzymanie filmu, rozwiązanie Zespołu, emigracja pozbawionego możliwości uprawiania zawodu reżysera.

Ale stąd także niezwykła kariera tego obrazu w drugim obiegu. "Przesłuchanie" było pierwszym filmem wydanym przez NOWĄ na kasetach video i krążącym w licznych kopiach po kraju, dzięki czemu film był szeroko znany i dyskutowany, oczywiście w domach, gdzie go oglądano i w publikacjach podziemnych wydawnictw. I właśnie filmowi Bugajskiego urządzono uroczystą premierę 13 grudnia 1989 – w warszawskim kinie Skarpa i wielu innych kinach w Polsce. Na tę premierę przyjechał z Kanady reżyser, oklaskiwany przez widownię na stojąco.                                                                                  
                                  
Kalina Zalewska

Tekst pochodzi z katalogu "GDAŃSK '82. Festiwal, który się nie odbył".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones